WSPOMNIENIE O PPŁK. WŁADYSŁAWIE ADAMCZYKU LEGIONIŚCIE I ŻOŁNIERZU WRZEŚNIA 1939R. - POCHODZĄCYM Z NASZEJ PARAFII W STRACONCE

Rozmawiając z ppłk. Władysławem Adamczykiem w 1973 roku ani przez chwilę nie myślałem, że będę miał kiedyś możliwość utrwalenia jego wspomnień i opinii o wojnie i wojsku. Była to lekcja historii, prawdziwej historii, takiej jakiej nauczał prof. dr Franciszek Lenczowski w Liceum Ogólnokształcącym w Żywcu. Żołnierski los i krzywdy doznane przez reżim minionej epoki wymagają, by sprawy te przekazać pokoleniom.
Pradziad moje
go rozmówcy Antoni Adamczyk, końcem lutego 1846 roku, w czasie tzw. "rzezi galicyjskiej" znalazł schronienie i pracę w posiadłościach Habsburgów w Żywcu. Był dobrym panem, więc życie uratowali mu jego poddani, wywożąc go skrycie z płonącego dworu pod Tarnowem. Uratował jedynie kosztowności. Tu poślubił Annę Loranc i otrzymał posadę leśniczego w Straconce "Na Pośrednim". Stało się to gdy arcyksiążę Albrecht Habsburg w roku 1858 zakupił tam lasy. Antoni Adamczyk dla swoich trzech synów: Andrzeja, Antoniego i Jana nabył domy w Straconce. Syn Antoni (1863-1932) powrócił na Żywiecczyznę, najpierw jako gajowy do Korbielowa, a po 1910 roku nadgajowy w Sopotni Wielkiej (Gajka). Dzięki temu całe rodziny Adamczyków bywały w Sopotni u stryja i kuzynów, wypoczywając i politykując.
Władysław A
damczyk, syn Andrzeja urodził się w Straconce w 1894 roku. Kształcił się w Szkole Ludowej TSL w Białej, "która tchnęła w nas ogromne uczucie miłości dla Ojczyzny", podkreślał w czasie rozmowy. Zamiłowanie do polskiej literatury i historii Polski nabył w domu rodzinnym, gdyż ojciec był założycielem Czytelni Towarzystwa Szkoły Ludowej w Straconce i działaczem ludowym. Po zdaniu egzaminu dojrzałości i stażu w drużynie "Sokoła" w sierpniu 1914 roku ochotniczo wstąpił do Legionów Polskich i walczył z Rosjanami w Karpatach Wschodnich. Wcielony w 1916 roku do wojska austriackiego ukończył szkołę oficerską w Opawie, a następnie w stopniu chorążego służył w wojsku austriackim w Radomsku. W stopniu podporucznika, początkiem listopada 1918 roku zorganizował kompanię ochotniczą Polskiej Organizacji Wojskowej, przystępując do rozbrajania Niemców. Tegoż miesiąca był już żołnierzem Wojska Polskiego. Dowodził pododdziałami WP w 1919 roku pod Lwowem, a 1920 roku pod Kowlem i Włodawą. Za bohaterskie czyny w bitwie o Brzostowicę Wielką w dniu 23.09.1920 roku został odznaczony Krzyżem Walecznych. Walki te skomentował słowami: "tam przekonałem się, co Rosjanie robią z jeńcami, tego nigdy im nie zapomnę".
Następne lata to służba na kolejnych odpowiedzialnych stanowiskach w Wojsku Polskim i kolejne awanse. Po kursie dla oficerów sztabowych w Rembertowie w 1931 roku został awansowany do stopnia majora, a w 1938 roku podpułkownika. W kwietniu 1939 roku został wyznaczony na stanowisko dowódcy, jeszcze nie zmobilizowanego rezerwowego 201 pułku piechoty, który po mobilizacji wszedł w skład 55 Dywizji Piechoty Armii Kraków, broniącej Śląska we wrześniu 1939 roku.
Mobilizacja pułku nastąpiła dopiero 24 sierpnia, a jednak pułk zajął pozycje bojowe przed natarciem hitlerowców. W swym pułkowym pamiętniku wydanym drukiem w 1970 roku, a zatytułowanym "Przeciw nawale - rok 1939" mój rozmówca opisał każdy dzień wojny z załączeniem szkiców sytuacyjnych, z podaniem ilości zabitych i rannych w poszczególnych bojach. Wobec przeważającej siły wroga przewidziane było wycofanie wojska i zorganizowanie obrony za Wisłą i Sanem. W dniach 1-2 września, 201 pp. rez. odpierał natarcia hitlerowców w okolicach
Kobióru i Wyrów pod Tychami. Wycofując się toczył nieustanne walki z najeźdźcą, a te najdotkliwsze w okolicach: Chrzanowa, Klimontowa, Kazimierzy Wielkiej, Stopnicy, Osieka, Baranowa i Ulowa. 25 września w okolicach Narola pod Tomaszowem Lubelskim garstka żołnierzy wraz ze swym dowódcą ppłk. Władysławem Adamczykiem dostała się do niewoli niemieckiej. I tu przytoczę wypowiedź mojego rozmówcy: "dalsze wycofywanie po 17 września nie miało sensu, cofnęliśmy się w stronę Niemców, by nawet zginąć w walce, byle nie dostać się w ręce ukraińskich nazistów lub Sowietów. Pamiętałem jak traktują jeńców".
Dalsze lata wojny to pobyt w obozie jenieckim w Doessel w Westfalii. Udało mu się jednak przesłać do rodziny swój pamiętnik, lecz jego treść, za sprawą cenzury, w wydaniu książkowym została w znacznym stopniu zawężona. Do kraju powrócił w maju 1946 roku. Pracował w dziale planowania Zakładu Energetycznego w Bielsku. Odmówił proponowanego stanowiska w Wojewódzkim Sztabie Wojskowym w Katowicach słowami: "w tym wojsku, gdzie rządzą Sowieci służył nie będę". Z dniem 31 maja 1950 roku został przeniesiony rozkazem MON w stan spoczynku, a już 9 października tego roku był aresztowany pod fałszywym zarzutem szpiegostwa i wyrokiem z dnia 8 stycznia 1951 roku skazany na dożywocie. Pobyt w straszliwym więzieniu we Wronkach skomentował słowami: "przeżyłem, bo wierzyłem w Boga i kochałem literaturę. Opanowałem na pamięć poezję Adama Mickiewicza i to przynosiło mi ulgę w najtrudniejszych chwilach". Wolność odzyskał 13 lipca 1956 roku wraz z wieloma więźniami politycznymi osadzonymi na podstawie bezprawnych wyroków. Wyrok ten został unieważniony postanowieniem Sądu Wojewódzkiego w Katowicach z dnia 6 grudnia 1991 roku.
Po powrocie z więzienia podjął ponownie pracę w Zakładzie Energetycznym w Bielsku-Białej, a od 1 czerwca 1959 roku otrzymał emeryturę. W tym czasie zajmował się pisaniem wspomnień (jeszcze nie opublikowane) i malowaniem. Najchętniej malował widoki swej rodzinnej Straconki, a także Sopotni i Korbielowa. Zmarł 24 września 1978 roku. Spoczywa na cmentarzu w rodzinnej Straconce.
Posiadał odznaczenia: Order Polonia Restituta nadany dnia 11.11.1934 roku, za kampanię wrześniową Order Virtuti Militari IV kl. nadany w 1967 roku, Krzyż Walecznych nadany 14.12.1920 roku, Krzyż Niepodległości nadany 1.09.1931 roku, Krzyż Zasługi nadany 1.09.1929 roku, Medal X-lecia RP nadany w 1928 roku, Medal "Polska swemu Obrońcy" nadawany za wojnę bolszewicką.
Niechaj na zawsze pozostanie cześć Jego pamięci.
Pisząc wspomnienia o tak szlachetnym człowieku, wielkim patriocie i mężnym żołnierzu, który doznał takich krzywd, mam na myśli losy wielu polskich żołnierzy. Żołnierzy, o których zapomnieliśmy może dlatego, że w pewnym okresie nie wolno było ich wspominać. Zróbmy to teraz.

Józef Pszczółka